W styczniu przeczytałem tylko jedną książkę, ale za to JAKA TO JEST KSIĄŻKA! Większość tego co pisze Dalrymple’a dotyczy Indii, ale tym razem autor wybiera się w podróż po terenach dawnego Cesarstwa Bizantyjskiego. W części świata zwanej obecnie Bliskim Wschodem, tropi ślady chrześcijaństwa. Turcja, Syria, Liban, Palestyna, Egipt – to wszystko kraje, które współcześnie jednoznacznie kojarzą się z islamem. Ale przecież aż do początków VII wieku była to kolebka chrześcijaństwa!
Autor rusza śladami mnicha Jana Moschosa, który żył w latach 550-619 i został prawosławnym świętym. Całą drogę czyta jego zapiski, w których znajdziemy świat, gdzie na każdym kroku można było spotkać wędrujących mnichów, a w każdym tureckim czy syryjskim miasteczku znajdował się chrześcijański klasztor.
Zupełnie inaczej wygląda rzeczywistość oglądana przez Dalrympla współcześnie. Chrześcijanie stanowią na tych terenach mniejszość, próbującą w taki czy inny sposób ułożyć sobie losy w krajach zdominowanych przez islam. Jedni radzą sobie z tym lepiej, inni gorzej, wszyscy jednak chcą trwać przy swojej religii. Opisy obrzędów i zwyczajów chrześcijan z przełomu VI i VII wieku zaskakująco przypominają przy tym zachowania współczesnych muzułmanów, co pokazuje, że islam to religia, która swego czasu mocno się chrześcijaństwem inspirowała. Powiem więcej – pierwsi muzułmanie byli często uznawani za kolejnych chrześcijańskich heretyków.
Autor odbył swoją podróż w latach 90tych XX wieku, sytuacja, którą mamy obecnie jest jeszcze inna. Nie ma już na przykład opisywanej przez autora Syrii, kraju, który w zaskakująco pozytywny sposób pokazywał, że różne religie mogą pokojowo współistnieć. Wiele opisywanych przez autora tendencji (na przykład wzrost radykalizmu w Egipcie), ujawiniło się później w pełnej skali. Na pewno lektura jest fantastyczną przygodą, a przy okazji pokazuje jak dynamicznie zmienia się sytuacja na Bliskim Wschodzie – wielu elementów świata opisywanego przez autora niecałe 30 lat temu już nie ma. Tym bardziej warto o nich czytać, a talent pisarski Dalrymple’a jest tu tylko dodatkowym atutem.