Zespół PŁYNY powstał w 2004 roku, ale żeby być wiernym faktom, należy sięgnąć trochę głębiej w przeszłość. Pewnego pięknego, letniego dnia 2002 roku (chyba to był koniec sierpnia) dostałem cynk, że jest poszukiwany człowiek do organizowania koncertów w zacnej placówce kulturalnej o nazwie Stara Prochownia. Miałem już wówczas na koncie dwie edycje Festiwalu WUJek, więc czułem, że to może być świetna praca dla mnie. Kiedy ustaliliśmy, że jestem przyjęty i że co tydzień, w każdą sobotę, mam zorganizować koncert dowolnie przez siebie wybranej formacji, usłyszałem: „a wiesz, będziesz to robił jeszcze z takim jednym kolegą, nazywa się Igor, jutro tu wpadnie”.
Tak właśnie poznałem Igora Spolski. Pamiętam, że od początku zrobił na mnie dobre wrażenie bo sypał żarcikami z komiksów Tadeusza Baranowskiego i ogólnie sprawiał wrażenie pozytywnego gościa. Przez rok zorganizowaliśmy w ramach muzycznej sceny Starej ProchOFFni kilkanaście koncertów, między innymi pierwszy koncert formacji The Car Is On Fire (baaaardzo dobry koncert, warto nadmienić). Robiliśmy też, we współpracy z Bohdanem Piaseckim, pierwsze w Polsce poetyckie slamy. Na jednym z nich zadebiutował przed szerszą publicznością niejaki Jaś Kapela.
Niestety, nasz cykl padł ofiarą własnej popularności. Zaczęło przychodzić bardzo dużo ludzi i jedna pani, która pracowała podówczas w Prochowni powiedziała nam, że mamy przestać, bo „zostało jej kilka lat do emerytury i ona nie chce ryzykować, że ludzie tam coś poniszczą”.
Stwierdziliśmy z Igorem, że nie możemy tego jednak tak zostawić i latem 2004 roku założyliśmy swój zespół. Wciąż w gościnnych przestrzeniach Starej Prochowni spotykaliśmy się regularnie aby przy piwku i papierosach pracować nad wspólnymi kawałkami. Na początku nie wiedzieliśmy jak nazwać nasz projekt ale olśnienie przyszło w trakcie koncertu grupy Łąki Łan w legendarnym acz nieistniejącym już CDQ. Już nie pamiętam kto pierwszy na to wpadł, ale piliśmy jakieś płyny alkoholowe i … jakoś nam spodobało się to słowo. Zostały więc Płyny.
Piosenki pisały się szybko, część napisał Igor, część ja, kilka powstało wspólnie. Teksty często pisaliśmy w taki sposób, że wymienialiśmy się linijkami – ja zaczynałem frazę, Igor ją kończył i vice versa. Tak powstały min. teksty do piosenek „Autostrada” czy „Donnie Tesko”. Ponieważ trochę nudno było grać to w wersjach na dwie gitary, zaprosiliśmy do współpracy Andrzeja „Kwiatka” Kwiatkowskiego, który grał ze mną wcześniej w formacji Wiosna. Po kilku próbach byliśmy tak zadowoleni, że daliśmy się namówić na zagranie pierwszego koncertu – to było dokładnie 3 lipca 2005 roku w Pasta Cafe na warszawskiej Pradze.
Było dobrze, ale ciągle czegoś brakowało. Wtedy Igor przyprowadził na próbę niejakiego Michała „Blaskacza” Lamżę, człowieka, którego poznał kilka dni wcześniej w… nocnym autobusie. Co prawda Blaskacz był kontrabasistą ale w Płynach przyjął zaszczytną funkcję klawiszowca. 10 listopada 2005 roku zagraliśmy w Jadłodajni Filozoficznej pierwszy koncert w składzie kwartetowym – i to było to! Sukces tego koncertu przypieczętowaliśmy sesją foto, którą zrobił nam sam Bart Pogoda. Zaczęliśmy też pracować nad zapięciem materiału na debiutancki album.
W trakcie prac nad płytą skład zaczął się poszerzać, zgodnie z zasadą „im więcej, tym ciekawiej”. Do zespołu dołączyła wokalistka Agnieszka Murawska, w nagraniach wzięli także udział saksofonista Maciej „Trifonidis” Bielawski, klarnecista Paweł Szamburski i aktor Adam Sajnuk. Nagrania ukazały się w końcu w 2007 roku nakładem wydawnictwa Dream Music. Album promował singiel „Warszawska plaża”, znalazły się na nim także takie szlagiery jak „Nikt nie ma zioła na Sienkiewicza” czy „Ne positiva situacjone” – stałe elementy wszystkich późniejszych koncertów Płynów. Recenzje były bardzo dobre, publiczność na koncertach szalała, szybko więc zajęliśmy się nagraniem płyty drugiej.
W międzyczasie opuściła nas niestety Aga Murawska, zaczęliśmy więc szukać nowego „damskiego” głosu, bo wersja z dwugłosem chłopak-dziewczyna bardzo nam się spodobała. Nie było to łatwe, w końcu w nagraniach wzięły udział dwie dziewczyny – Anna Stankiewicz (siostra Kasi Stankiewicz) oraz Kasia Priwiezencew (córka Eugeniusza Priwiezencewa). W dwóch kawałkach zaśpiewał też Daniel Zalewski – znakomity wokalista z Trójmiasta, który był akurat przejazdem w Warszawie (przyjechał na koncert Dead Can Dance!), wpadł do studia dosłownie na pół dnia – i wystarczyło. Na saksofonie i flecie zagrał znowu Maciek „Trifonidis” Bielawski a na trąbce Olgierd Dokalski. Płytę nazwaliśmy „Rzeszów-st. Tropez” a ukazała się w 2008 roku nakładem Biodro Records. Na płycie znalazły się kolejne kawałki, które na stałe weszły do koncertowego repertuaru grupy – „Rower kosmos”, „Etui”, „Dalekie kraje” czy „Warszawa wschodnia”. W moim odczuciu to najlepsza płyta Płynów.
Zespół był na fali wznoszącej, pojawiało się coraz więcej pozytywnych recenzji i artykułów, min. długi wywiad w piśmie Lampa. Zaczynaliśmy też wyjeżdżać z koncertami poza Warszawę. Na stałe do składu dołączyła wokalistka Ola Bilińska. Prace nad nowym materiałem przeciągały się jednak, co było spowodowane min. tym że zacząłem wtedy współpracę z zespołem Pustki (dużo koncertów!) a Igor Spolski wyjechał do Nepalu i nagrał swój pierwszy solowy materiał. W końcu jednak udało się zarejestrować kolejną płytę, zatytułowaną „Vacatunes” i opublikowaną nakładem Thin Man Records w 2012 roku. Płytę promował singiel „Pogoda jest sexy”.
Po wydaniu „Vacatunes” graliśmy dalej ale mieliśmy wrażenie, że zespół trochę ugrzązł w martwym punkcie. Igor Spolski coraz mocniej rozwijał swój projekt „nepalski”, coraz częściej też wyjeżdżał do Azji. Ja razem z Olą Bilińską graliśmy coraz więcej koncertów w ramach formacji Babadag. Nie powstawały nowe piosenki Płynów i wydawało nam się, że powinniśmy trochę od siebie odpocząć. Postanowiliśmy wtedy zawiesić działalność zespołu. 5 września 2013, na Skwerze przy Krakowskim Przedmieściu zagraliśmy ostatni koncert (z Izą Lamik na wokalu damskim).
Od tamtej pory Płyny wystąpiły tylko raz – w listopadzie 2017 zagraliśmy z okazji 50-tych urodzin Andrzeja „Kwiatka” Kwiatkowskiego, z gościnnym udziałem Hani Malarowskiej z Zespołu BODO. Czy zagramy kiedyś jeszcze? Ja bardzo chętnie.